Forum Prosperity Wells Strona Główna Prosperity Wells
Forum dla mieszkańców małego miasteczka Prosperity Wells...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Co by było gdyby MG i Callahan nie byli tak litościwi...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Prosperity Wells Strona Główna -> Alternatywy…
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kazeite
jako John Callahan



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: znienacka :)

PostWysłany: Wto 18:59, 25 Kwi 2006    Temat postu: Co by było gdyby MG i Callahan nie byli tak litościwi...

(...)
– Dwie sprawy, panie Londern – odpowiedział John. Lewą ręką wyjął z kieszonki kamizelki okrągły, błyszczący przedmiot i pokazał go grabarzowi.
– Co to, do diaska? – spytał Howard. Chwilę później jednak zorientował się, czym był ten przedmiot. Odznaka Strażników Teksasu. Dla kogoś takiego jak on, dysponującego nadnaturalnymi mocami, oznaczała duże kłopoty.
– Porucznik John Callahan, Strażnik Teksasu, do usług – przedstawił się John. – I druga sprawa...
– Druga? Bo jakoś nie bardzo rozumiem, panie szeryfie – rzekł grabarz kpiącym tonem głosu.
John schował odznakę z powrotem do kieszeni, po czym wykonał ręką kilka gestów, dziwnie znajomych Howardowi... I nagle jego rewolwer rozjarzył się światłem, a z jego lufy strzeliły miniaturowe błyskawice.
– Otóż to, panie Londern... Wiem dokładnie, co pan zrobił – odpowiedział spokojnie – i za to pan zginie.
– Zg... – ciało Londern zadziałało, zanim jeszcze jego umysł zdołał przetrawić do końca usłyszane słowo. Strażnik zresztą zdecydowanie nie wyglądał jakby był to żart.
– A takiego! – krzyknął grabarz, gdy w jego ręku pojawiła się błyszcząca talia kart.
W kierunku Strażnika pomknęła półprzezroczysta struga energii, która wbiła się w impetem w jego ciało, barwiąc ubranie na kolor krwi. Callahan dziwnie charknął, ale utrzymał się na nogach, czego z kolei nie można było powiedzieć o Londernie – nagle w jego głowie odbił się echem diabelski chichot, a jego wizja nagle zaczęła się ściemniać.
– Nie, nie teraz! – krzyknął niemalże z rozpaczą, tłumiąc w sobie tą drugą obecność, starając się znów odzyskać kontrolę nad ciałem.
I udało mu się – w samą porę, by mógł zajrzeć w bezdennie głęboki wylot lufy kolta Callahana.
– Zadzierasz z dumą Teksasu, śmieciu – warknął Strażnik, po czym pociągnął za spust.
Pojedynczy strzał przeniknął przez ciało Londerna, przeszywając go wszechogarniającym spazmem bólu i zwalając go z nóg. Przez chwilę próbował coś jeszcze zrobić, unieść rękę, powiedzieć... za późno. Zabrzmiał kolejny strzał i świat Londerna został zredukowany do nicości.
(Gamespeak: Rzut na Spostrzegawczość oczywiście Londernowi nie wyszedł, ale dajemy mu fory.
Rzut na Szybkość i Londern dostaje Czarnego Jokera. OK, znowu dajemy mu fory i zamieniamy na Czerwonego. Cóż, Londern rzuca Soul Blasta i… i wyciąga Czarnego Jokera. Do trzech razy sztuka, Howie, łykaj i kwicz. Kant wychodzi, ale Londern traci 17 Dechu.
Callahan przyjmuje Kanta na klatę (2 rany), ale rzut na Wigor mu wychodzi. Teraz jego kolej. Dla przypomnienia, Callahan utrzymuje Kanta „Ładuj do pełna”, który podbija kaliber jego kul o jedno oczko. I cóż, aczkolwiek jego pierwszy strzał nie trafia, to drugi jak najbardziej.
Howard rzuca kartę żeby spróbować wykonać unik... jaki unik? Howard nie ma Uników. Trafienie w klatę, rana w sumie jedna, ale utrata Tchu obezwładnia Londerna. Callahan musi teraz tylko podejść i strzelić z przyłożenia)


(...)
– Widzę, że pani, panno Pryde, lubi eksponować swoje dorodne kształty... – zauważył sarkastycznie, po czym zabrał się za przeszukiwanie bandyty.
– Idź do diabła – rzekło dziewczę z uczuciem w glosie.
– Miło... Londern jestem – odciął się szorstko Howard.
– Londern, zamknij się – powiedział zmęczonym tonem głosu szeryf.
– Sama zaczęła..... Dziewczę wojny... – dodał grabarz.
– Ofiara losu – odgryzła się.
– Nie, ty zacząłeś – poprawił go Callahan.
– Panna na posyłki – ignorując szeryfa, powiedział do dziennikarki Howard.
Ten jednak nie dał się tak łatwo zignorować – złapał Londerna za koszulę, po czym zamachnął się i walnął go prosto w szczękę. Zaskoczony grabarz usiłował oddać cios, jednak Callahan z łatwością uniknął jego nieporadnego wymachu.
Howard odepchnął szeryfa od siebie tak mocno, że Callahan aż się zachwiał, po czym runął do kontrataku. Jego prawy sierpowy trafił szeryfa prosto w brzuch, ale cios ten jakby nie zrobił na szeryfie najmniejszego wrażenia. Londern otrząsnął się ze zdumienia w samą porę, by samemu bez szwanku przyjąć cios Callahana.
– No to teraz zobaczysz, koleś... – mruknął, zaciskając mocniej pięści.
Rzucił się do kolejnego zwarcia, wymachując ramionami, a Callahan wiedział, że gdyby choć jeden z tych ciosów doszedł celu, to byłby w poważnych tarapatach. Poczekał na moment, gdy grabarz zamachnie się znowu, po czym sam uderzył pięścią, trafiając go w głowę i brzuch. Londern zgiął się w pół, ale John uderzył go jeszcze dwa razy w twarz, zanim uznał się za usatysfakcjonowanego.
Londern runął na ziemię niczym niekształtny worek ziemniaków, a Callahan nachylił się nad nim.
– Będę mówił do ciebie, jak mi się podoba i co mi się podoba, bo należysz teraz do mnie. I lepiej to zapamiętaj, bo następnego ostrzeżenia nie będzie – szepnął chrapliwym głosem wprost do jego ucha.
Pryde wzruszyła ramionami, po czym poszła w kierunku chaty. Niestety, przed przybyciem zdziczałej bandy niewyżytych samców nie zdążyła zbyt dużo obejrzeć.
(Gamespeak: Pierwszy atak: Callahan uzyskuje dwa przebicia nad Londernem, w związku z czym łapie go za koszulę i wali w głowę. Kontratak Howarda nie trafia. W nowej rundzie jednak z łatwością się wyswobadza i rzut na atak bardzo ładnie mu wychodzi. Niestety, rzut na obrażenia wychodzi mu trochę słabiej. Callahan odwrotnie, rzut na atak prawie mu nie wychodzi, w odróżnieniu od rzutu na obrażenia, jednak Londern ma fenomenalny rzut na Wigor i też nie dostaje żadnych obrażeń). Żeby przyśpieszyć symulację – z ośmiu następnym ataków Londern trafiłyby tylko dwa razy, zadając w sumie 4 pkt obrażeń, natomiast Callahan z ośmiu ataków trafiłby siedem razy, zadając w sumie 34 pkt obrażeń. Mówi chyba samo za siebie?)

(...)
– Pieprzę tą willę! – warknął Londern, spoglądając na posiadłość.
Miał tego wszystkiego dość. Wstał na nogi i wyciągnął z kabury rewolwer, przygotowując się do walki.
– A wy czego się tak na mnie gapicie? – syknął Howard – I nie! nie przymknę się! – powiedziawszy to, ruszył przed siebie w stronę willi.
Jego towarzysze go nie powstrzymywali, toteż zaczął posuwać się szybko, wypatrując pierwszych Meksykańców, których mógłby zapoznać z panem Ołowiowskim. Z każdym krokiem jego pewność siebie rosła – proszę, jakie to proste: wystarczyło wstać i podejść pod mury; ci w willi pewnie nie spodziewali się tak śmiałego planu i nikt nie pilnow…
Gdzieś w oddali rozległ się stłumiony odgłos strzału, a koło jego stopy wzniósł się nagle niewielki obłoczek dymu Zaskoczony Londern przystanął na chwilę–
–i wtedy kolejny pocisk trafił go prosto w klatkę piersiową, a chwilę po nim trafił następny, zamieniając jego płuca w krwawą miazgę.
Grabarz Prosperity Wells umarł zanim jeszcze jego ciało upadło na kamienie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kazeite dnia Pią 9:43, 05 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazeite
jako John Callahan



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: znienacka :)

PostWysłany: Śro 18:37, 26 Kwi 2006    Temat postu:

(...)
– Dobra, Londern, to ile mieli ci panowie przy sobie? – zapytał Callahan oficjalnym tonem głosu.
– Mieli brudne skarpetki w liczbie siedmiu sztuk – odparł równie oficjalnym tonem grabarz
– A tamta dziewiątka, pamiętasz, ci weseli Meksykanie, wielbiciele Sage'a? – przypomniał szeryf.
– Tak, pamiętam. I co? – uniósł brwi Londern.
– Ile mieli przy sobie pieniędzy? – zapytał cierpliwym tonem głosu Callahan.
– Aaa... Nie pamiętam. Ale dobrze smakowała whisky w saloonie za nie – odparł uprzejmym tonem Howard.
– W porządku. W takim razie, Londern, idziesz do paki na dwa dni za spieniewierzenie funduszy miastowych. – zawyrokował Callahan kręcąc z rozczarowaniem głową.
Londern na słowa „w porządku” rozluźnił się lekko i podszedł do czajnika z kawą, jednak słysząc słowo „paka” zamarł i spojrzał na szeryfa z niedowierzaniem.
– JAKIE SPONIEWIERANIE? – niemal krzyknął, ale pohamował się i ciągnął już ciszej – Te Callahan... a znasz prawa grabarza względem trupów? Chyba widzę że nie bardzo...
– Dobrze, że niektóre rzeczy się nie zmieniają – stwierdził jakby do siebie Bean – czy nadal robi te numery z 'poddajcie się i rzućcie bron' w obliczu przeważającej siły wroga? – zapytał Londerna.
– Tak robi.. – odparł Londern, jakby się uśmiechając z politowaniem.
To przeważyło szalę – Callahan nawet nie odwracając się zamachnął się i ręką z metalowym kubkiem zdzielił grabarza prosto w splot słoneczny. Londern zatoczył się i uderzył w ścianę, a Callahan zerwał się na nogi i złapał go za koszulę.
– Prawa grabarza? – warknął, po czym złapał go za głowę, a obaj Pryde i Bean wzdrygnęli się lekko, gdy zatoczył nią krótki łuk, uderzając prosto w dębowy blat biurka.
– Powiem ci jakie grabarz ma prawa! – krzyknął, po raz drugi uderzając głową Londerna o blat.
– Ma prawo grzebać zwłoki! I to wszystko! – zakończył, akcentując wypowiedź kolejnym uderzeniem.
– Hej, zostaw dzieciaka. Jeszcze sobie coś uszkodzi... – zaoponował Bean.
– W jego przypadku wątpię żeby to było możliwe – mruknęła pod nosem Pryde.
Szeryf w każdym razie skończył swoją krótką przemowę, toteż puścił grabarza, który osunął się bezwładnie na podłogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BearClaw
jako Billy Gun



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Z Bractwa Stali...

PostWysłany: Czw 7:51, 27 Kwi 2006    Temat postu:

Zastanawia mnie tylko jedno... Czemu WSZYSTKIE ( Mr. Green ) te sytuacje są ściśle powiązane z Londernem, a większość z nich prowadzi do zgonu grabarza Very Happy . I tutaj chyba sobie muszę pogratulować stworzenia jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci Very Happy i podziękować Mistrzom Gry, za to, że jeszcze Londern nie leży w grobie Very Happy - THX Grey_Light_Colorz_PDT_06 (niemniej jednak, jakaś alternatywka innej postaci, też by była mile widziana). Pozatym bardzo dobre teksty Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cathia
jako Kitty Callahan



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Washington DC

PostWysłany: Czw 17:08, 27 Kwi 2006    Temat postu:

Marudzisz, Słoneczko Smile Londern się po prostu najbardziej podkłada Smile a nie ma na to żadnego uzasadnienia w statsach. Obiecuję następną alternatywę z "panną'" Pryde Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Prosperity Wells Strona Główna -> Alternatywy… Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin