Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Czw 12:54, 29 Cze 2006 Temat postu: Co Kitty przeczytała onegdaj i co Wam powie, jak się ocknie. |
|
|
Starożytne bóstwa indiańskie.
Jak przynajmniej większości personelu Agencji powinno być wiadomo, Indianie wierzą przede wszystkim w duchy swoich przodków, potrafią się z nimi kontaktować w Krainie Wiecznych Łowów, ale – w przeciwieństwie do kanciarzy – unikają wszelkich kontaktów z manitou. Może się to zdarzyć przez przypadek, ale żaden rozsądny szaman nie będzie chciał zawładnąć manitou, gdyż uznają je za złe. Indianie kontaktują się bądź z duchami swoich przodków, bądź z duchami natury – tymi samymi, które onegdaj wsparły ich w walce z manitou.
Nie jest to w żadnym wypadku religia politeistyczna, raczej animistyczna, tak więc odkrycie w 1862 na terenie Dakoty posążków bóstw noszących cechy rzemiosła indiańskiego spowodowało wielkie zamieszanie wśród znawców tematu.
Przedstawiały cztery postacie, nieznane całkowicie specjalistom od wierzeń indiańskich i nie przypominających niczego, co dotychczas widzieli rozmaici mito- i religioznawcy.
Jednym z nich była kobieta o wspaniałych kształtach, a jej włosy miały kolor starego miodu. Był to jedyny kolorowy akcent wszystkich rzeźb, które poza tym nie miały żadnych zdobień poza tym jednym. Ten posążek wyróżniał się także tym, że jako jedyny przedstawiał postać ludzką. Inne były.. potworne. Dosłownie. Jeden z wyglądu przypominał jaszczurkę o realistycznie przedstawionych i nastroszonych łuskach. Ponadto posiadał błony pławne między palcami, nieprawdopodobnie ostre kolce na grzbiecie. Trzeci wyglądał jak ogromna, ośliniona, rechocząca ropucha, posiadająca pysk pełen kłów i pokryta lepką, grubą, łuskowatą skórą. Zad poczwary zakończony był kopytnymi odnóżami, a miejsce ramion zajmowała wielka liczba sznurowatych macek wyrastających z szyi i barków. Czwarta figurka przedstawiała małego dziwnego skulonego stwora, z którego ramion i głowy wyrastały węże o paszczach pełnych zębów, a na plecach znajdowały się jakieś dziwne wyrostki... przypominające skrzydła...
Posążków było kilka, wszystkie jednak wyszły spod dłuta jednego rzeźbiarza i wszystkie, co do jednego, wzbudzały bardzo nieprzyjemne irracjonalne wrażenia w oglądających. Wielu na ich widok przypominało sobie przykre przeżycia, najgorsze rzeczy, jakie ich dotychczas spotkały. Początkowo nikt nie łączył tego z rzeźbami, ale po serii samobójstw wśród specjalistów zajmujących się znaleziskiem, oczywistym stało się, że coś było nie tak. Rok później odcyfrowano napisy z groty, w której odnaleziono posążki i jasnym stało się, że jest to pozostałość po krwawym kulcie jednego z plemion indiańskich, które wymarło jakieś pięćset lat temu. Kobieta była boginią pożądania i miłości cielesnej, jaszczur bóstwem wojny i śmierci w walce. Ropuch prawdopodobnie był bóstwem, które zapewniało powodzenie plemieniu, o ile, oczywiście, czciło go odpowiednimi ofiarami. Ostatni stwór był bóstwem nagłej śmierci, a każda paszcza węża odpowiadała za zaginięcie jednej ofiary. Niewiele więcej zdołano ustalić, gdyż naukowcy zajmujący się tematem zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Figurki wkrótce ukradziono z magazynu instytutu archeologii i los ich pozostaje nieznany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|