Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Nie 12:16, 28 Maj 2006 Temat postu: Alternatywa dla anternatywy:D |
|
|
Lupin przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu. Gdzieś na dole pod nimi zabrzmiała nagle stłumiona długa, dzika, niekończąca się seria z gatlinga, punktując ciszę wykrzyknikami pocisków.
– Cóż, pańska organizacja jest raczej... przewidywalna w tym względzie – stwierdził w końcu Lupin, kręcąc głową. – Niemniej jednak ja też chciałem zadać pytanie, a tak właściwie to złożyć propozycję.
– O? – brwi Callahana uniosły się ku górze w geście uprzejmego zainteresowania.
– Przyłącz się do mnie – powiedział tak po prostu Lupin. – Uwierz mi, nie chodzi mi o władzę, tylko o sprawiedliwość i przetrwanie. Razem możemy zakończyć ten bezsensowny konflikt, zaprowadzić ład i porządek na tej ziemi i rządzić razem, ramię w ramię.
Callahan stał patrząc na niego długo, niemal przez pełną minutę.
***
Gdy Kitty wyszła z korytarza, przywitała ją cisza. Mocno zaniepokojona, powlekła się w kierunku przejścia, gdzie zostawiła swoich sprzymierzeńców. Nagle usłyszała trzy strzały. Suche, pojedyncze trzy strzały. Ale znała ten dźwięk. Strzały pochodziły z rewolwerów Johna Callahana. Wyjęła frontiera i przyspieszyła, tylko po to, by o mały włos nie potknąć się o leżące ciało. Spojrzała w dół i krzyknęła, zdjęta nagłym przerażeniem. John Bean... W jego otwartych oczach nadal widać było tylko zaskoczenie.
Tuż obok leżały ciała Sage’a i Londerna. Obaj, podobnie jak Bean, leżeli martwi, ich twarze zastygły w wyrazie zaskoczenia i szoku. Kitty podniosła wzrok i właściwie bez specjalnego zdziwienia zobaczyła Callahana z rewolwerem w dłoni, a tuż obok niego stał Arsene Lupin z paskudnym uśmieszkiem na twarzy, wpatrujący się intensywnie w skamieniałą dziewczynę.
- Rzuć tę broń, Kitty – powiedział cicho John. – Teraz już nie będziesz musiała uciekać...
- Ale dlaczego? – szepnęła dziewczyna. – Dlaczego? John?
- Rzuć broń, Kitt...
Dziewczyna stała jak sparaliżowana. Spoglądała to na Callahana, to na Lupina, niezdolna po jakiegokolwiek działania. Coś silniejszego niż strach, niż nawet miłość kazało jej unieść rękę i wycelować. W Johna Callahana.
- Nie rób tego, Kitty – Callahan mówił spokojnie, ręce trzymał z daleka od broni.
Nie odpowiedziała. Pociągnęła tylko za spust. Za wolno. Za bardzo niezdecydowanie. Kule Callahana uderzyła ją w pierś, przebijając warstwy body i wbijając się w jej ciało. Upadła, łapczywie walcząc o ostatni łyk powietrza. Jak przez mgłę widziała twarz Johna Callahana, który podszedł i przystawił jej lufę do czoła.
- Przykro mi, Kitty – usłyszała.
A potem nie było już nic.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cathia dnia Nie 12:18, 28 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Nie 12:17, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
I żeby nie było, że Callahan by tego nie zrobił Pewnie, że by tego nie zrobił. Raczej odwróciby się i zastrzelił Lupina. Ale to mi się dziś przyśniło i było na tyle sugestywne, że musiałam to przelać na... forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|