|
Prosperity Wells Forum dla mieszkańców małego miasteczka Prosperity Wells...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Wto 22:00, 23 Maj 2006 Temat postu: Bean podskakujący Kitty:D |
|
|
Bean odwrócił się, słysząc z tyłu hałas i zaniemówił na chwilę. W przejściu stanęła Kitty Cutsson – lekko sponiewierana i utykająca. Ale nie to przykuło uwagę kanciarza. Dziennikarka była od stóp do głów obsypana złotym pyłem, który migotał i skrzył przy każdym ruchu dziewczyny.
Oszołomienie Beana już po chwili przeszło, ale takiej okazji nie mógł przepuścić. Gdy Cutsson podeszła do nich, lekko pytającym wzrokiem obrzucając zasłany ciałami hol, kanciarz wypalił:
- No cóż, Kicia, cennej cnoty nie upilnowałaś, ale za to procenty teraz zbierasz...
Kitty zatkało. Zaczęła się zastanawiać, co właściwie takiego zrobiła, że kanciarz wystartował do niej z pyskiem. Ale była za bardzo zmęczona, żeby bawić się w dyplomację. Która i tak nigdy nie była jej najmocniejszą stroną.
- Żal ci dupę ściska, że nie miałeś okazji?
- Przy twoim temperamencie bym tego pewnie żałował – Bean podjął wyzwanie natychmiast, usiłując zapomnieć, że Kitty przez lata śniła mu się po nocach. – Zresztą, miej nadzieję, że Callahan teraz na złoto poleci, bo ja bym z tobą długo nie wytrzymał...
- Wiesz, z moimi zaletami to ty nie będziesz miał szans się zapoznać, więc może przyjmij tę wersję... – prychnęła dziewczyna.
- Twoje zalety są warte dla mnie tyle, co złoto na twojej piersi... No może ze dwa dolary więcej – wyszczerzył zęby.
Niemal natychmiast pożałował przynajmniej ostatniego zdania, bo Kitty przywaliła mu w zęby. Wprawdzie ręka się jej jakby omsknęła, ale i tak Bean poczuł metaliczny smaczek w ustach.
- To ciekawe... – powiedziała, siląc się na spokój, jak tylko opuściła rękę. - Skąd te sceny zazdrości? Tak nisko się cenisz, że kwiczysz z żalu za kobietą wartą dla ciebie dwa dolary, Bean?
- Znam cię za dobrze, żeby być zazdrosnym – warknął Bean. - Jak John się zadaje z diabłem wcielonym, to jego sprawa...
- Biedactwo... Widzę, że cię ktoś za mocno w główkę uderzył... – Cutsson popatrzyła na niego z ubolewaniem. - Diablicą, Bean, jeśli już...
- Przy tobie, słonko, to Kanzas było dziecinną igraszką – rzucił, odwracając się do niej plecami.
- To może już się stąd ewakuuj, skoro już wtedy miałeś nietęgą minę... – rzuciła dziewczyna do jego pleców.
- Gryź się, pomagam Johnowi, a nie tobie – Bean postanowił, że na pewno nie ona będzie miała ostatnie słowo w tej dyskusji.
- Ooo, argumentów zabrakło? – dziewczyna uniosła brwi.
Bean wyjął karty, które zalśniły turkusowym blaskiem. Na ten widok Kitty absolutnie niewzruszenie wyjęła z lewej kabury frontiera i niby przypadkowo wycelowała nim w okolice rodowych klejnotów kanciarza. Bean nonszalancko oparł się o ścianę, udając, że karty chowa, bo sam tak postanowił, a nie dlatego że jego szanse przeciwko uzbrojonej dziewczynie były raczej mierne.
- Jedyne argumenty, które mi przychodzą do głowy jak cię widzę, krążą niebezpiecznie blisko użycia przemocy – powiedział spokojnie, wyobrażając sobie reakcję Callahana, gdyby zwłoki Cutsson nosiły ślady kantu.
- Kochany, jak będziesz mnie nadal wnerwiał, to już się wkrótce nie będziesz martwił tym, że przebywam w twojej obecności. Zasadniczo niczym się nie będziesz musiał martwić – powiedziała, nieświadoma jego aktualnych fantazji.
- Słonko, jak to się wszystko skończy, to wierz mi, będę bardziej niż szczęśliwy mogąc się oddalić na drugi koniec świata od ciebie – wyjaśnił spokojnie.
- No tak, kobieta generalnie lepsza od ciebie w większości rzeczy to za duże wyzwanie – stwierdziła dziewczyna, wzruszając ramionami.
Bean zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał na nią i stwierdził nagle, że już nie obchodzi go, w jakim gównie siedzą, ilu Meksykan zaraz wpadnie tu do środka i co Callahan mu zrobi. Ukradkiem wyciągnął talię i nagle wszystkie gnaty Kici wylądowały parę metrów od niej. Dziewczyna otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nagle ujrzała narastający turkusowy poblask wokół ręki kanciarza. Nie zadawała zbędnych pytań. Nagle w jej dłoni pojawiła się identyczna talia, tyle że lśniąca na czerwono.
Ale jak to, przemknęło Beanowi przez głowę.
Kitty była minimalnie szybsza. Zanim Bean zdołał rzucić kanta, z jej strony doleciał do niego bezbarwny strumień energii i powalił go na kolana. Spojrzał zaskoczony w jej kierunku, a potem zwalił się na ziemię. Kitt spojrzała wyzywająco na zaskoczonego Londerna, ale ten uniósł lekko dłonie do góry. Sage przykląkł przy powalonym kanciarzu i dotknął jego szyi:
- Żyje – powiedział z ulgą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BearClaw
jako Billy Gun
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Z Bractwa Stali...
|
Wysłany: Wto 23:34, 23 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Dobre! Wreszcie to Bean oberawał, a nie Londern !! Tylko dziwi mnie fakt, iż od tak sobie spokojnie stali Londern z Sagem, kiedy to agresywna względem siebie parka zaczęła się nawzajem kantować... Wydaje mi się, iż Sage normalnie by coś powiedział, aby się uspokoili czy coś w ten deseń... Chociaż Londern pewnie by się tylko ciekawie przyglądał o którego członka załogi będzie mniej ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazeite
jako John Callahan
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: znienacka :)
|
Wysłany: Śro 0:30, 24 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Dzieciaczki, nauczcie się raz a dobrze:
Kart "kantujących" się nie wyjmuje - one się po prostu pojawiają w ręku kanciarza, a po zakończonym kancie znikają.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Śro 13:37, 24 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
A on się znowu czepia
OK, dzieciaczki się nauczą (istnieje szansa ).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JohnnyBee
jako John Bean
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Alba
|
Wysłany: Śro 17:27, 24 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
...
- A szkoda - parsknela dziennikarka. - Dobra, patalachy, pilnujcie go i nie dajcie sie zabic, ja ide poszukac Johna.
Podniosla z ziemi swojego frontiera zaladowanego srebrem i na wszelki wypadek zabrala tez bron Beana, ignorujac pracowicie sprzeciwy Londerna odnosnie okreslenia ich patalachami.
Oczywiscie ani Londern ani Sage nie mieli zamiaru za bardzo sie sprzeciwiac, majac na uwadze to, co wlasnie stalo sie z Beanem i w gruncie rzeczy byli wdzieczni losowi ze moga powrocic do eksterminacji dobrze uzbrojonej i gorojacej liczebnie bandy Lupina, a nie musiec sie martwic o zabojcze tornado za wlasnymi plecami.
***
Kitt ostroznie, ale szybko biegla korytarzem, kierujac sie ku odglosom strzalow z Peacemakerow Callahana. W pewnym momencie strzaly ucichly. Cutsson zamarla bez tchu. "O moj boze! John!" przemknelo jej przez mysl.
Popedzila tym razem na oslep w kierunku pokoju z ktorego jeszcze przed chwila dobiegaly strzaly. Cale szkolenie Agencyjne jednak nie przygotowalo jej na to co zobaczyla wbiegajac do pomieszczenia.
W momencie gdy przekroczyla prog Lupin wlasnie trzymal bezbronnego juz Calahana w morderczym uscisku. Bron szeryfa byla daleko poza zasiegiem a na ciele widoczne byly liczne rany zarowno szarpane jak i postrzalowe. Kitty zdazyla tylko zlapac jego spojrzenie... pelne bolu, zwatpienia, zawodu... ale nie strachu. John nawet w obliczu smieci nie bal sie. Przez ulamek sekundy ich spojrzenia spotkaly sie i dziennikarka molga przysiadz ze John staral sie do niej usmiechnac...
Sekunde pozniej uslyszala trzask lamanego karku, a martwe cialo Johna osunelo sie bezwladnie na ziemie pod stopy Lupina.
-NIE! - Wrzasnela na caly glos, zaskakujac tym samym wilkolaka.
Kolejne sekundy zdawaly sie trwac w nieskonczonosc. Kitty dzialala jak na zwolnionych obrotach, choc w rzeczywistosci wszystko odbylo sie blyskawicznie. Doskonale wiedziala co musi zrobic. Momentalnie wyprostowala sie i podniosla obydwa rewolwery w strone mordercy. Pomiedzy rewolwerami, na wysokosci jej piersi zmaterializowala sie krwisto czerwona talia. "Gin skurwysynu!" przemknelo prze umysl Kitty gdy fala szkarlatnej energii trafila Lupina prosto w korpus, podrywajac jego cialo w powietrze. Dziewczyna nie czekala na efekty kantu, precycyjnie umieszczajac kolejne srebrne kule w oszolomionym ciele wilkolaka.
Jedna... dwie... "Kocham Cie John"... trzy... cztery... "Zaplacisz mi za to skurwysynu!"... piec.... szesc... Kitt dokladnie liczyla kazda kule i delektowala sie kazdym odglosem srebra rozdzierajacego miekka tkanke ... siedem... osiem.... zaczela isc w strone prawie bezwladnego ciala wilkolaka, nadal faszerujac je kulami.... dziewiec... dziesiec... ostatnie dwie... podeszla blisko by spojrzec prosto w oczy Lupina. Morderczy blask nadal tlil sie w jego oczodolach, aczkolwiek slabl z kazda sekunda.
- Chcialabym cie zabic tysiac razy!
Przylozyla obydwa rewolwery do jego czola i rownoczesnie pociagnela za spust. Nawet nie zmruzyla oczu gdy lepka mieszanina mozgu i kosci poplamila jej i tak zniszczone ubranie.
Jak w transie odwrocila sie i tym razem wolno wyszla z pomieszczenia.
****
- Cutsson! Uwazaj! - wydarl sie Londern jednoczesnie rzucajac sie na kobiete. - Co ty sobie myslisz? Ja mam monopol na wchodzenie pod lufy tych smierdzieli!
Kitt nawet na niego nie spojrzala. Modlila sie w duchu by ktoras z kul, przed ktorymi wlasnie uratowal ja grabarz trafila w jej serce i raz na zawsze pozbawila tego bolu. Jak przez mgle widziala jak trzej mezczyzni ostrzeliwuja sie przed banda Meksykan. Owszem, mieli bardzo dogodna pozycje, opanowali waskie gradlo, ale nie mogli przeciez bronic sie wiecznie.
- Kitty! Gdzie jest John!? - wykrzyknal Bean pomiedzy strzalami z winchestera.
- On... On nie zyje, John! - schowala twarz w dloniach. Pomiedzy palcami poplynely lzy.
Bean stanal jak wryty. Ta chwila nieuwagi byla kosztowna. Poczul piekacy bol w prawym przedramieniu. Bol rany jednak byl niczym w porownaniu z bolem jaki sprawilo ostatnie zdanie kobiety. Spojrzal na Londerna. Grabarz rowniez wydawal sie byc w szoku. Ich spojrzenia spotkaly sie.
Momentalnie obaj kanciarze wiedzieli co nalezy zrobic.
Koniec z zabawami, czas konczyc ten koncert.
Staneli obaj twarza do napastnikow, ignorujac lecace w ich strone kule.
W tym samym momencie przed mezczyznami zmaterializowaly sie blyszczace talie. Ulamek sekundy pozniej dwie gigantyczne fale energii pomknely w strone napastnikow. Turkus i zloto zdawaly sie przenikac, wiazac ze soba, wzmacniajac sie nawzajem i niosac nieublagalna smierc wszystkim, ktorzy byli na drodze...
Chwile pozniej wszelkie odglosy umilkly.
****
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BearClaw
jako Billy Gun
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Z Bractwa Stali...
|
Wysłany: Śro 18:49, 24 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Zakończenie - rewelacja. Tekst - świetny! We mnie wzruszył te pewne emocje, to coś, co jednak chciałoby się zrobić, dokładnie jak jest opisane! Właśnie być tym bohaterem i chcieć pomścić śmierć towarzysza... REWELACJA J.Bee!!! Mi się bardzo podaobało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Śro 20:52, 24 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Po raz pierwszy zginął Callahan... No no
Ja nic nie mówię, ale my strasznie podpowiadamy temu naszemu MG
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazeite
jako John Callahan
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: znienacka :)
|
Wysłany: Pią 21:43, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Siedem miesięcy później...
Płomienie kominka delikatnie rozświetlały mrok pokoju, malując groteskowe cienie na jego ścianach. Jedyny mebel w pomieszczeniu, barokowy fotel, skierowany był w stronę szeroko otwartego okna. Dziedziniec przed willą spowijała nieprzenikniona ciemność. Gdzieniegdzie majaczyły tylko płomyki latarni strażników na murach i skalnych półkach.
W półmroku szczęknęła klamka. Postać siedząca w fotelu drgnęła lekko, po czym odwróciła głowę.
– Naprawy idą zgodnie z planem – odezwał się głos od strony drzwi, zaznaczając każde słowo francuskim akcentem.
– Doskonale – odezwał się wdzięcznym altem rezydent fotela – jak przebiega indoktrynacja wieśniaków?
– Tak jak przewidywałaś pani, idzie nam to sprawnie, ale powoli. Hołota jest dosyć... przywiązana do swojego starego, prymitywnego stylu życia.
– Zmienią zdanie po następnej pełni – mruknęła nonszalancko kobieta – tymczasem dopilnuj, żeby o nich dbano. Nie chcemy przecież, by nasi przyszli żołnierze niepotrzebnie cierpieli, czyż nie?
– Jak sobie życzysz, cesarzowo – skłonił się mężczyzna.
– Jakieś wieści od Beana? – zapytała niemal znudzonym tonem głosu.
– Jeszcze nie, cesarzowo. Cesarzowo... – mężczyzna jakby się zawahał – cesarzowo, może przekraczam swoje kompetencje, ale czy... czy na pewno jest on w pełni oddany naszej sprawie?
– Beanem się nie martw, Jean – kobieta machnęła lekceważąco odzianą w jedwab ręką – Mam go pod pełną kontrolą. Czy to już wszystko?
– Tak jest, cesarzowo Katherine – odpowiedział Fromage.
Widząc jej przyzwalający ruch ręki, ukłonił się ponownie, po czym wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Katherine Cutsson odwróciła się z powrotem ku sierpowi księżyca, kontemplując zalaną jego wątłym światłem okolicę. Jej dłonie jakby same opadły na dół, by spocząć na jej nabrzmiałym brzuchu.
Jeszcze tylko parę tygodni, mój drogi – szepnęła, gładząc go delikatnie – Jeszcze parę tygodni i będziesz mógł poznać cały ten świat... Nie martw się, mamusia o wszystko zadbała... Wyrośniesz na dużego, silnego chłopca, tak jak twój tatuś. A wtedy nic nas już nie powstrzyma.
Chłodna noc wprawiała ją w tak dobry nastrój, że po prostu musiała się roześmiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BearClaw
jako Billy Gun
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Z Bractwa Stali...
|
Wysłany: Pią 22:19, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Dobre...Dobre.. Ale mam kilka pytań
1) Czemu cesarzowa?
2) Co tam robi Fromage - al'a śmierdzący ser?
3) Czemu wraz z Beanem i tym żabojadem są skumani????
4) Katherine i John zeszli na drogę wilkołaczą???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazeite
jako John Callahan
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: znienacka :)
|
Wysłany: Pią 22:44, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
1) Odpowiedzialna funkcja wymaga odpowiedzialnego tytułu.
2) To co zwykle
3) Domyśl się
4) W tej alternatywie John to może najwyżej nawiedzać Kitt w koszmarach sennych, jakbyś nie pamiętał
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BearClaw
jako Billy Gun
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Z Bractwa Stali...
|
Wysłany: Pią 22:47, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Nie ma to jak wyczerpujące odpowiedzi
John Bean ????? :>:>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazeite
jako John Callahan
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: znienacka :)
|
Wysłany: Pią 22:51, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ech...
Kochany, jakby Kitty chciała, to by mogła owinąć sobie Beana wokół paluszka kilka razy i jeszcze zawiązać supełek, więc się nie dziw.
A i niewykluczone że gdzieś tam pod butem cesarzowej pałęta się adekwatnie awansowany "generał" Londern
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BearClaw
jako Billy Gun
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Z Bractwa Stali...
|
Wysłany: Pią 22:58, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
BUEHEHHEHEHEHHEHEHE GENERAŁ L O N D E RN - jak to brzmi! Normalnie konie z podków wypadają!! To coś jak Generał Grievous and the Droids
Full respect for you Master Kazeite
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cathia
jako Kitty Callahan
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Washington DC
|
Wysłany: Pią 22:59, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Kochany, jak znam Kitty, to Londern dostał strzała na samym początku
Kicia nie lubi kanciarzy, zwłaszcza takich, co na nią nie lecą..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BearClaw
jako Billy Gun
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Z Bractwa Stali...
|
Wysłany: Pią 23:01, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
To też jest prawdopodobne, jednak pamiętaj, że Londern za odpowiednią sumke bywa całkie pożyteczny i da się z niego co nieco wyciągnąć... Oczywiście pod warunkiem, iż nagroda będzie kusząca...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|